Nie uwierzycie, ale ten brzydal Marcin wybrał mi fajny
prezent na Święta. Sama nie mogę w to uwierzyć, ale naprawdę fajna rzecz. Jest to
mianowicie kupiony przez steam za niesamowitą sumę 130zł program ArtRage.
Pobawiłam się nim chyba z ledwo pół godziny póki co i miałam
z pięć orgazmów. Generalnie program ten symuluje rzeczywiste rysowanie i
malowanie – można sobie wybrać jaki ma być papier (np. pastelowy, akwarelowy, etc.), jak szorstki, cuda wianki. W farbach na przykład ustawia się,
czy po nałożeniu schnie taka od razu czy nie o.O.
Słyszałam wcześniej o tym programie i jakoś w ogóle mnie nie
wzruszał. Jak Marcin chciał mi go kupić, to w sumie nie widziało mi się to. No
ale kupił w końcu i dobrze. Pobawiłam się i jako żywe przed oczami stanęły mi
te wszystkie pieniędze przepuszczane swego czasu w plastykach, chwile
frustrowania się z farbami kiedy nakładałam już tyle warstw, że w kartonie
robiła się dziura, albo nie daj Boziu jakiś błąd popełniłam i nijak nie dało
się tego zamazać. A tu taki kurde wdzięczny symulator malowania, z nakładaniem
farby z tuby, wałkiem i wszelkim innym dobrem. Fak ju normalne obrazy, ja tutaj
ścieram pikselową farbę olejną GUMKĄ ŚCIERANKĄ, łyso wam!? Ha. A po tej farbie olejnej
mogę sobie spokojnie rysować na kolejnej warstwie flamastrem.
No i ten kwadrylion kolorów i odcieni farb. Zawsze tak
sępiłam na farby, bo przecież 18zł tubka.
W tym miesjcu jako porządny, stary człowiek powinnam jakiś
sentyment ruszyć, że co to kurwa jest, taki program. Gdzie stanie i krzywienie
kręgosłupa przy sztaludze, gdzie upierdalanie siebie i ubrań farbą, gdzie
wycieczki i pozostawianie fortuny w sklepach plastycznych, gdzie mozolne
malowanie wazonów (wciąż tych samych wazonów do porzygania) w pracowni plastycznej? Z Wielkim
Profesorem z ASP, który mówi „malujcie wazony, dzieci”, idzie pić kawę i wraca
pod koniec zajęć? Lub nie? A chuj, szczerze powiedziawszy, nie mam żadnego
sentymentu do tamtych czasów i tamtych, khm, metod.
Tutaj w każdym razie by teraz wypadało się pochwalić co
uczyniłam w tym programie, ale wciąż jestem na fazie zmieniania papierków,
pędzelków i odkrywania jakiś opcji i jarania się, że narysowałam sobie kreskę i
zblurowałam z drugą kreską (szaaał). To podsyłam Wam link do jutuba kogoś
innego, kto sobie robi obraz tubą farby i potem jej resztki są
tak fajnie widoczne :D Fun.
Ja idę pracować nad robieniem efektu watercolorowego,
takiego, jak se we łbie umyśliłam. Ramen.
A jak kupisz tablet Wacom Bamboo 3 to ArtRage jest w gratisie :)
OdpowiedzUsuńBoru, boru, program graficzny, który robi IMPASTY! Co za cuda.
OdpowiedzUsuńWygoda takich programów jest niezaprzeczalna. Chociaż czasami brakuje przygód związanych z malowaniem "w realu", jak np. mojego psa, który najpierw usiadł na mojej palecie z farbami olejnymi, a potem, kiedy obraz sechł, oparty o kaloryfer, przytulił się do niego całym bokiem i przykleił... Warto dodać, że pies był pudlem, więc ściąganie włosów pincetą z obrazu stanowiło niezapomniane przeżycie :P Do tego miny ludzi na ulicy, widząc psa w kolorowe plamy - bezcenne :P
OdpowiedzUsuńPotwierdzam zajebistość programu, dostałam w gratisie do Wacoma Bamboo :D
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie, ale za wrzucanie tego rodzaju filmików bez HD powinna być przewidziana kara chłosty. ;)
OdpowiedzUsuńDżizusie, jak ArtRejdżem się mazia lekko, łatwo i przyjemnie. Prawie wszyscy chyba go dostali do Wacoma w gratisie, za wyjątkiem Ślimakówny, no ale taki lajf. Jak człowiek tym wirtualnym pędzelkiem mazia i mu rzeczy wychodzą to po prostu JESTĘ ARTYSTĘ MALARZĘ.
OdpowiedzUsuńUżywam bardzo fajne. Ostatnio też MyPaint
OdpowiedzUsuń